Terapia 2013-2015 Zyski z terapii uzależnień w MiM

 

Zakończenie świadectwa Piotra

 […] Gdy piszę te słowa, 5 miesięcy po zakończeniu terapii, mam 10 miesięcy trzeźwości. Od masturbacji powstrzymuję się od lipca 2015 roku, trudniej było mi się rozstać z oglądaniem pornografii. Zmieniłem pracę na bardziej satysfakcjonującą i lepiej płatną. Wziąłem ślub. Stałem się bardziej otwartą osobą, gdy tego potrzebuję proszę o pomoc, otwieram się przed innymi ludźmi. Zaczynam odczuwać emocje i twardo stąpać po ziemi. Znikło we mnie poczucie wstydu przeplatane z megalomanią i wywyższaniem się. Polubiłem samego siebie.

Na terapię do Ośrodka MiM trafiłem w sierpniu 2014 roku jako 28-latek. Sam poszukiwałem pomocy. Wiedziałem, że mam problem z seksem. Podejrzewałem u siebie uzależnienie, ale nie byłem w stanie nazwać siebie seksoholikiem. W tamtym czasie moje życie zaczynało się kruszyć, przestawałem sobie radzić z czymkolwiek: z pracą, relacjami z rodziną, bliskimi i znajomymi. Traciłem poczucie kontaktu z rzeczywistością. Moje życie skoncentrowane było na seksualnym zaspokajaniu się. Długie godziny spędzałem przed monitorem wyszukując najlepszy materiał pornograficzny, który wreszcie zapewni mi seksualne zaspokojenie i pozwoli ruszyć z innymi sprawami w życiu do przodu. Kłopot w tym, że wciąż było mi mało. Całonocne maratony z pornografią kończyłem zmęczeniem fizycznym, poczuciem obrzydzenia do samego siebie, wstydu, złości z powodu zmarnowanego czasu, strachu przed następnym dniem przeżywanym w bezsenności, kończyłem z tymi wszystkimi strasznymi uczuciami, ale nie z zaspokojeniem, którego tak szukałem. Nienawidziłem już takiego życia od jednej do drugiej nieprzespanej nocy z komputerem, pornografią i masturbacją, w straszliwej samotności. Wtedy łudziłem się, że rozwiązaniem moich problemów mogłoby być znalezienie sobie kochanki, wizyta w agencji, zmiana dziewczyny, bo – jak sobie tłumaczyłem – moje zachowanie wynikało z wysokiego libido i niezaspokojonych potrzeb. Jak każdy facet widocznie musiałem się wyszumieć i hormony mi buzowały. Szereg takich wytłumaczeń uzupełniałem o jeszcze jedno – to moje cholerne przyzwyczajenie do oglądania pornosów bez ograniczeń można pokonać siłą woli, zawziętością, czyli tak powiedzieć sobie, że NIE i trzymać się tego postanowienie raz powziętego, po prostu jak facet się trzymać. Ale to tak nie działało, próbowałem wielokrotnie, obiecywałem sobie, że z nowej komórki nie będę wchodził na strony z pornografią, że w pracy to nie, że jak znajdę sobie dziewczynę to wszystko się skończy, że na pewno nie z laptopa dziewczyny, że w pracy co najwyżej pornografia, ale bez masturbacji, że erotyka tak, pornografia nie, że jak pornografia to bez przemocy, że do końca miesiąca powstrzymam się bez zaglądania na ulubioną stronę, że do przyszłego tygodnia, że do końca dnia, że dopiero za godzinę jak popracuję, że już kończę na dziś i idę spać. Wszystkie obietnice, które składałem w jak najbardziej szczery sposób przed samym sobą, łamałem. Moje uzależnienie mnie pokonywało, rzucało o ściany. Czułem się wtedy paskudnie, jak oszust, słabiak, czułem się nic nie wart. W oszukiwaniu stałem się mistrzem, przez 6 lat związku moja dziewczyna nic nie wiedziała o moim uzależnieniu. Codziennie wieczorem siadałem przed komputerem, żeby pisać doktorat. Doktoratu nie napisałem.

I tak trafiłem tu zrozpaczony, poszukujący pomocy, zrezygnowany. Gdy już uznałem, że sam nie dam rady. I wtedy, przed tym pierwszym spotkaniem, myślałem, że mi przypisze jakąś cudowną pigułkę i pozbędę się wstydliwego problemu. Pigułki nie dostałem, a wychodzenie z nałogu okazało się trudną, ale możliwą do pokonania drogą. Było trochę jak wychodzenie z samego siebie. Jak nauka pływania, życia na nowo bez oszustw, w prawdzie przed sobą. Tak naprawdę, i to wiem z dzisiejszej perspektywy, nałogu nigdy nie pokonam, ale przyznanie się do bezsilności wobec seksu (jakkolwiek absurdalnie brzmiało to dla mnie na początku) jest kluczem do zaznania prawdziwego szczęścia i trzeźwego życia. Bez tego pozostaje mi tylko gonienie jak chomik za zaspokojeniem. Na początku mojego trzeźwienia nie sądziłem, że terapia pomoże mi nie tylko w ograniczeniu nałogowych zachowań, lecz zmieni moje życie w wielu sferach. I to na lepsze. Gdy piszę te słowa, 5 miesięcy po zakończeniu terapii, mam 10 miesięcy trzeźwości. Od masturbacji powstrzymuję się od lipca 2015 roku, trudniej było mi się rozstać z oglądaniem pornografii. Zmieniłem pracę na bardziej satysfakcjonującą i lepiej płatną. Wziąłem ślub. Stałem się bardziej otwartą osobą, gdy tego potrzebuję proszę o pomoc, otwieram się przed innymi ludźmi. Zaczynam odczuwać emocje i twardo stąpać po ziemi. Znikło we mnie poczucie wstydu przeplatane z megalomanią i wywyższaniem się. Polubiłem samego siebie.

Ekspert ds. terapii seksoholizmu gotowy by Ci pomóc:

Adam Krupski
Jest instruktorem terapii uzależnień z własnym, ponad dwudziestoletnim doświadczeniem wychodzenia z seksoholizmu i innych uzależnień.
Scroll to Top